Bł. Aniela Salawa

Patronka III Zakonu Św. Franciszka w Polsce

     Aniela Salawa urodziła się w Sieprawiu k. Myślenic w wielodzietnej i biednej rodzinie chłopskiej, jako najmłodsza z dziesięciorga dzieci Bartłomieja i Ewy Bochenek. Ojciec Anieli Bartłomiej był kowalem i miał 6 morgów nieurodzajnej ziemi. Niedojadanie, chłód i ciasnota były na porządku dziennym w tej rodzinie. Trudne warunki bytowe nie zgasiły światła wiary i pewnej wyższej kultury o którą troszczyła się matka Anieli - Ewa. To ona w miarę skromnych możliwości gromadziła książki religijne. A w niedzielne popołudnia całą rodziną siadywano przy stole i do wieczora czytano na głos pobożne lektury. Matka uczyła dzieci katechizmu i prawd wiary. Do małej Anielci szczególnie przemówiła modlitwa różańcowa. Różaniec odmawiała zawsze kiedy pasała krowy. Słyszano wtedy także jej ładny głos, gdy śpiewała religijne pieśni.

     Narastające zubożenie wsi galicyjskich, w tym i Sieprawia, spowodowało, że Aniela mogła odebrać tylko najbardziej podstawowe wykształcenie. Uczęszczając do szkoły tylko przez dwa lata nauczyła się czytać i pisać, cały czas pomagając rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa. Zresztą na wsi wiedza nie liczyła się zbytnio. Ważniejsze były silne ręce i dobre zdrowie. Niestety Aniela, od dziecka słaba i chorowita, nie nadążała w pracach polowych za silniejszym rodzeństwem. Stawała się przez to obciążeniem dla biednej rodziny. Nie było innego wyjścia jak pójść za chlebem do miasta.

     Idąc w ślady starszej siostry, Teresy, 16-letnia Aniela wyruszyła do Krakowa, by tam podjąć jedyną dostępną dla siebie pracę. Została służącą bogatych mieszczan. Kraków był celem dla wielu biednych dziewcząt z galicyjskich wiosek. Tuż po przyjeździe do Krakowa, Aniela przeżyła kryzys wiary. Zaczęła stroić się i bywać na zabawach. Zaniepokojona jej postępowaniem starsza siostra Teresa upominała Anielę za jej próżność, co jednak nie odniosło rezultatu. Dopiero śmierć siostry zmusiła Anielę do refleksji nad swoim postępowaniem. Ostateczny przełom nastąpił w momencie, gdy tańcząca na weselu Aniela ujrzała postać Chrystusa wyrzucającego jej, że woli rozrywkę od Niego. Dziewczyna zmieszała się bardzo, opuściła zabawę i pobiegła do kościoła.

     Od służącej wymagano nienagannej postawy moralnej. Jednak nawet na służbie nie można było czuć się "bezpiecznym". Doświadczyła tego Aniela. Smukła, o nieprzeciętnej urodzie dziewczyna, podobała się mężczyznom. Przynajmniej trzykrotnie musiała rezygnować ze służby z powodu zagrożenia czystości. Trzeba pamiętać, że jedyną drogą do poprawienia sobie bytu i wyrwania ze stanu służby było zamążpójście.

     Aniela wybrała inną drogę. W wieku 18 lat złożyła ślub czystości i postanowiła wytrwać w nim aż do śmierci. Mogłaby jednak uzyskać dyspensę ze ślubu, gdyby zdecydowała się na małżeństwo. Ale nigdy nie przyszło jej to na myśl, choć konkurentów do jej ręki nie brakowało. Wiemy, że starali się o nią młodzieńcy z rodzinnej wioski. Także w Krakowie przynajmniej raz miała atrakcyjnego kandydata z wyższej sfery - oficera, syna fabrykanta. Aniela pozostała nieugięta i wszelkie propozycje małżeństwa odrzucała.

     Czystość Anieli stała się jej apostolstwem. Wśród upadłych kobiet, wśród innych służących Salawa dawała wzór moralnego postępowania. Dzięki tej postawie skupiła wokół siebie grono dziewcząt dla których była zawsze wsparciem i pocieszeniem. Im także służyła. Nie tylko dobrym słowem i przykładem, ale i ciężko zarobionym groszem, a nawet własnym posłaniem.

     Wykonując swe obowiązki doznawała złego traktowania. Czasem musiała nawet rezygnować ze służby bo państwo nie pozwalali jej spełniać religijnych praktyk. Mimo to Aniela zawsze pokornie przyjmowała cierpienia. I zaczęła nawet o nie prosić! Widywała na ulicach Krakowa wynędzniałego człowieka, który budził u niej wielką litość, jednak nie wiedziała, jak mu pomóc. Pewnego razu ujrzała przy nim Pana Jezusa, który skarżył się, ze ten człowiek niegodnie nosi swój krzyż. Aniela poprosiła Jezusa, aby to na nią spadły cierpienia, których nie chciał ten człowiek. Wkrótce po tym zapadła na raka żołądka. W sposób nadprzyrodzony dowiedziała się potem, że człowiek ten doznał całkowitego uzdrowienia. Podobnie było z innym mężczyzną, który z powodu gruźlicy bluźnił na Pana Boga. Salawa poprosiła Pana Jezusa, aby i tym razem mogła przejąć na siebie chorobą nieszczęśnika. I istotnie zapadła ona na gruźlicę, a cierpiący mężczyzna wyzdrowiał.

     Najbardziej znanym przypadkiem była jednak sprawa pewnego młodego studenta, pracownika jej chlebodawców, który doznawszy niedowładu prawej strony ciała, postanowił popełnić samobójstwo. Na nic zdały się przekonywania Anieli aby tego nie robił. Wobec jego nieprzejednanej postawy postanowiła przejąć jego chorobę. Prawie natychmiast doznała boleści w krzyżu, prawej ręce i nodze, którą odtąd powłóczyła. A student o nazwisku Młynarski wyzdrowiał i został oficerem Legionów. Jednak przyjęte za innych cierpienie zabierało Anieli siły do ciężkiej pracy i skutkowało coraz częstszym zwalnianiem ze służby.

     Także w czasie I wojny światowej Salawa dała przykład samarytańskiej postawy. Gotowała dla jeńców wojennych, posługiwała rannym żołnierzom w szpitalu, przeznaczała swoje skromne zarobki na pomoc dla nich. Szerzyła wiarę i zachęcała do sakramentów Spowiedzi i Komunii świętej wśród wątpiących i pozbawionych nadziei. Uważano ją za wysłanniczkę nieba.

     Nasilające się cierpienia spowodowane licznymi chorobami uniemożliwiły Anieli dalszą pracę. Stać ją było tylko na wynajęcie pokoiku w suterenie przy ul Radziwiłłowskiej 20. Pomieszczenie to było zawilgocone, zimne i ciemne. Jednak dla przychodzących do Salawy było ona niczym kaplica. Pełne świętych obrazków, gdzie stolik służył jako ołtarzyk, wszędzie panował wzorowy porządek. Bliskość Ojców Jezuitów zapewniała Anieli posługę religijną. Odtąd przez 4 ostatnie lata życia Salawa zdana była na pomoc innych. Otrzymywała wsparcie od rodziny, księży, zakonników, koleżanek służących i od tercjarstwa franciszkańskiego do którego należała. Przykuta do łóżka bardzo cierpiała, także cierpieniami nadprzyrodzonymi. Gdy tylko jej stan na to pozwalał szła, a raczej wlokła się do kościoła św. Mikołaja, gdyż cztero minutowa droga zabierała jej godzinę, a czasem dwie... Salawa jednak chciała cierpieć. Tak cierpieć, aby za Jezusem móc powiedzieć - jak napisała w dzienniczku - "Wszystko wykonało się".

     Jej zapiski są przejmującym świadectwem tego cierpienia. Dziennik prowadziła na polecenia spowiedników i dzięki nim do naszych czasów zachowały się znaczne jego fragmenty. Z kart Dziennika dowiadujemy się o jakże bogatym świecie mistycznych przeżyć Anieli Salawy. Z perspektywy świata życie Anieli mogło wydawać się podobnym do życia wielu służących. W istocie swej było jednak ono inne. Przeniknięte stałą obecnością cierpiącego Jezusa i nieustannym Mu wynagradzaniem.

     Życie sakramentalne przejawiające się w częstej spowiedzi i Komunii św, a także decyzja dozgonnej czystości sprawiły, że Aniela stała się szczególnie umiłowana przez Boga. Pomimo ciężkiej pracy, poświęcała Bogu 3-4 godziny modlitwy. Często kosztem snu, odpoczynku. Wstawała o 5.30 by udać się na Mszę św, w wolnym czasie po obiedzie śpieszyła na adorację. Trzy, cztery razy w tygodniu obchodziła stacje Drogi Krzyżowej w jej ukochanym kościele franciszkanów. Idą ulicą odmawiała Różaniec. Przerwy w pracy wypełniała czytaniem lektur duchowych. Dzień kończyła po północy długim pacierzem. Z zapisków dziennika wynika, że miała dar mistycznej kontemplacji.

     Aniela należała do wielu bractw i stowarzyszeń. Była tercjarką franciszkańską, należała do arcybractwa Matki Bożej Nieustającej Pomocy, do bractwa szkaplerznego i różańcowego, do Dzieci Maryi. Wszystkie obowiązki związane z przynależnością traktowała bardzo poważnie. Odmawiała przepisane modlitwy, uczestniczyła w nabożeństwach, nosiła odznaki, gdy mogła - pielgrzymowała i uczęszczała na rekolekcje.

     Spowiednicy zabraniali Anieli zbyt wielu umartwień cielesnych. Mimo to Salawa się nie oszczędzała. Tylko wyjątkowo jadła trzy razy dziennie. A jej główny posiłek składał się z ziemniaków i kwaśnego mleka lub wody... Przy modlitwie klęczała na gołej posadzce bez oparcia, czasem i kilka godzin. W czasie jednej z takich modlitw w kaplicy Męki Pańskiej krakowskiego kościoła ojców franciszkanów ujrzała Pana Jezusa. Widzenia zdarzały się jej potem wielokrotnie. Ludzie, którzy mogli ją obserwować w takich chwilach, twierdzili, że wpadała w zachwyt. Nie reagowała na to co się wokół niej działo, zatopiona w głębokiej kontemplacji.

     Aniela Salawa zmarła w opinii świętości. Wkrótce zaczęto doznawać za jej przyczyną cudownych uzdrowień, które oo. Franciszkanie skrupulatnie rejestrowali. Dnia 13 maja 1949 r. odbyła się ekshumacja, a jej śmiertelne szczątki umieszczono w mensie ołtarza Kaplicy Męki Pańskiej oo. Franciszkanów.


Tekst zaczerpnięto z : http://www.mbkp.info/